piątek, września 12, 2008

Krowa a sprawa śląska

Ze zdumieniem przeczytałem w dzisiejszym wydaniu NTO o wyczynie krowy imieniem Olga, która odbyła długi lot ze swoich rodzinnych Balcarzowic aż do dalekiego, odległego(o 1km)...Śląska. To musiało być naprawdę traumatyczne przeżycie dla tego biednego zwierzęcia. Już nawet nie chodzi o ten ryzykowny lot, ale o miejsce lądowania - nieszczęsny Śląsk. Gdyby Olga pofrunęła w odrobinę innym kierunku to miałaby szansę nie przekroczyć granic Opolszczyzny, która jak wiadomo jest wyrwą między dwoma Śląskami (już sama nazwa Śląsk Opolski, czyli inne określenie Opolszczyzny, mówi nam, że to nie Śląsk). No ale niestety, los chciał inaczej. Na całe szczęście, jak czytamy dalej w artykule, krowa została przywieziona ze Śląska z powrotem na Opolszczyznę i czuje się lepiej.
Niestety takiej możliwości "ucieczki ze Śląska" nie mieli przodkowie Olgi, pasący się na tych samych łąkach kilkadziesiąt lat temu. Wtedy Balcarzowice wchodziły w skład Prowincji Górnośląskiej ze stolicą w.....Opolu. To musiała być dopiero trauma - spędzić całe życie na Śląsku i to w dodatku Górnym. Szczęśliwie w 1950 r. Balcarzowice, wraz z powstaniem województwa opolskiego, przeniosły się raz na zawsze ze Śląska na Opolszczyznę. Szkoda, że krowy z Nakła, gdzie wylądowała Olga, nie miały tyle szczęścia. Łączę się w bólu z ich losem i trzymam kciuki za to, że kiedyś również i ich miejscowość przestanie być Śląskiem a stanie się Opolszczyzną. Problemem może być nazwa (Nakło Śląskie) ale skoro, leżący pod Opolem, Kamień Śląski dał radę to i Nakło, mam nadzieję, da.


Adrian

Brak komentarzy: